PSL odzyskało zaufanie

Z prof. HANNĄ ŚWIDĄ-ZIEMBĄ, socjologiem, rozmawia Krzysztof Lubczyński.

Co sprawiło, że Polskie Stronnictwo Ludowe, partia, którą uważano za ginącą, osiągnęło tak dobry wynik wyborczy? I dlaczego taką porażkę, także na prowincji, poniosła Samoobrona?
-Samoobrona zlała się w jedno z Prawem i Sprawiedliwością i jest coraz bardziej traktowana jako trochę niesforna, ale jednak część tej partii. Z drugiej strony, PSL wybiło się na siłę niezależną. Podczas negocjacji rządowych, zapraszane do współrządzenia zachowało się wstrzemięźliwie i z godnością. To zostało docenione. Znaczenie miało i to, że współpracę proponowała mu także Platforma Obywatelska. Jedno i drugie pokazało, że PSL jest siłą znaczącą i odrębną. To, co było niegdyś ich wadą, czyli tzw. obrotowość, w tych okolicznościach okazało się atutem, walorem siły niezależnej. Z kolei na niekorzyść Samoobrony mógł wpłynąć też słabszy wynik PiS, bo gdy traci jakaś koalicja, to zazwyczaj jeszcze bardziej traci jej słabszy segment.
A jak na te wyniki można spojrzeć z punktu widzenia preferencji mieszkańców wsi?
-Myślę, że przypomniano sobie walki wicepremiera PSL Jarosława Kalinowskiego o dopłaty dla rolników. PSL jest więc być może odbierane jako ta siła, która wywalczywszy swego czasu wyższe dopłaty dla wsi będzie umiało także sensownie dzielić nowe środki.
W jakim stopniu na dobry wynik PSL mogło wpłynąć jego silne, tradycyjne zakorzenienie w społecznościach wiejskich, w różnych strukturach tam działających, którym to atutem partia Andrzeja Leppera nie może się pochwalić?
-Zrażenie się wsi do PSL, które w ostatnich latach miało miejsce, cofnęło się. Myślę, że wpłynęło na to m.in. właśnie owo zakorzenienie na prowincji czy na wsi. PSL ma tam starą organizację i znanych działaczy. Kiedy ludzie, którzy na pewien czas zawierzyli Samoobronie, zobaczyli, że ona nic takiego super im nie daje, przerzucili swoje zaufanie na PSL, zaufanie oparte i na znajomości działaczy, i na możliwości działania jego struktur. Warto też zwrócić uwagę, że PSL uzyskało niezły wynik nie tylko na wsi i nie tylko w małych miastach.
Czy sądzi Pani, że na osłabienie Samoobrony na wsi mogło mieć wpływ przeobrażenie się Andrzeja Leppera z trybuna ludowego w polityka rządowego establishmentu ubranego w kosztowny garnitur?
-Na pewno w jakimś stopniu tak, ale nie w garniturze był główny problem. Przede wszystkim, wbrew deklaracjom medialnym Leppera, że dokonał tego czy owego, ani wieś, ani małe miasta nie odczuły zmiany położenia przez to, że jest on w rządzie. Mamy więc efekt podwójny. Z jednej strony, Lepper objawił się jako polityk bez godności, którego najpierw wyrzucili z rządu, a mimo to potem wrócił. Z drugiej strony, jego rządzenie nie przyniosło radykalnych zmian na wsi na lepsze. Samoobrona jako siła rządząca przestała być nadzieją.
Czy PSL utrwali tę pozytywną dla siebie tendencję?
-Myślę, że tak, bo jak powiedziałam, dzięki godnej i rozumnej postawie wobec PiS i PO zostało uznane za siłę samodzielną. Proszę zwrócić uwagę, że u szczytu swojego znaczenia, czyli w 1993 roku, PSL miało 15 procent poparcia, a dziś ma 13 procent, czyli odwojowało straty. Wróciło do gry, bo objawiło się jako niezależna siła polityczna, z którą inne, czołowe ugrupowania gotowe są wejść w sojusz.