90 rocznica Odzyskania Niepodległości Polski.

orzel21.jpgW tym roku uroczyście obchodziliśmy 90 rocznicę Odzyskania Niepodległości Polski. Poseł Jan Łopata tym razem zrezygnował z udziału w uroczystościach centralnych na rzecz uczestnictwa w obchodach tego Święta – bliskiego sercu każdego Polaka – w gminach powiatu lubelskiego. Rano wziął udział we mszy świętej odprawionej za pomyślność Ojczyzny przez ks. proboszcza Czesława Przecha w kościele parafialnym w Bełżycach. Następnie z Burmistrzem Bełżyc, Ryszardem Górą, Prezesem ZG PSL w Bełżycach kol. Janem Bednarczykiem złożył kwiaty pod Pomnikiem Czynu Niepodległościowego. Po południu Poseł uczestniczył we mszy świętej w kościele parafialnym w Wysokiem, gdzie celebrantem był ks. kan. Krzysztof Maksymowicz. Następnie Poseł, przedstawiciele władz samorządowych z Wójtem Gminy Wysokie, Henrykiem Romankiem, Prezesem ZG PSL w Wysokim Zbigniewem Piturą, kombatanci oraz uczniowie szkół gminnych złożyli wiązanki pod pomnikiem w parku. Później, przy dźwiękach orkiestry dętej, wszyscy przemaszerowali na cmentarz, gdzie – pod pomnikiem żołnierzy poległych w czasie II wojny światowej – oddali hołd tym wszystkim, którzy poświęcili życie dla Ojczyzny. Na uroczystościach w Garbowie, w imieniu Posła Jana Łopaty, zebranych mieszkańców pozdrowił Robert Wójcik – wcześniej Dyrektor Biura Poselskiego i nadal społeczny asystent Posła.

W Garbowie rok temu obchodom Odrodzenia Niepodległości Polski po raz pierwszy w III Rzeczypospolitej towarzyszyło oddanie hołdu poległym w bitwie pod Garbowem w 1915 roku. Z bliżej niezrozumiałych powodów grupka ludzi protestowała przeciw składaniu kwiatów na tym cmentarzu. Z przykrością trzeba stwierdzić, że wywodzą się z tych samych „kręgów politycznych” co ci, którzy „buczeli” przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego i na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach podczas uroczystości z okazji 64 rocznicy Wybuchu Powstania Warszawskiego.

Poniżej cytujemy głos Roberta Wójcika w tej sprawie.

… o wolną i niepodległą

Tegoroczne obchody Święta Niepodległości Polski są szczególne – dziewięćdziesiąt lat temu spełniły się sny kilku pokoleń naszych przodków, którzy w zrywach powstańczych przez 123 lata zaborów, a także na wielu frontach wojny światowej, walczyli o wolną Ojczyznę.

O długiej, okupionej krwią, naszej drodze do niepodległości napisano już wiele. Mnie do chwycenia za pióro skłoniło powzięcie nieznanej dotychczas w Garbowie wiadomości, że tu nocował w 1915 roku Marszałek Józef Piłsudski.

Postać Marszałka jest niejednoznaczna. Winni mu jesteśmy szacunek za jego wielki wkład w odzyskanie niepodległości Polski w 1918 roku, jak i walkę zbrojną pod jego dowództwem do 1920 roku o ostateczny kształt granic II Rzeczypospolitej. Jednak na bohaterskie czyny Józefa Piłsudskiego dużym cieniem kładzie się dokonany przez niego zamach majowy w 1926 roku, Bereza Kartuska, czy też haniebny proces Wincentego Witosa – dwukrotnego Premiera Polski, Prezesa PSL, a przede wszystkim wielkiego patrioty.

Powróćmy jednak do pobytu Józefa Piłsudskiego w Garbowie. Jego towarzysz broni Wieniawa-Długoszowski w swoich pamiętnikach (Bolesław Wieniawa-Długoszowski, Wymarsz i inne opowiadania, Warszawa 1992, s. 109) zanotował, że późnym latem 1915 roku wraz z Marszałkiem wracał z Warszawy na Lubelszczyznę. Dalej czytamy: „Popasaliśmy w Rykach, nader gościnnie podejmowani w tamecznym probostwie. Noc spędziliśmy pod cokolwiek mniej gościnnym i nieco nieufnym dachem dyrektora cukrowni koło Garbowa”. Wyjaśnijmy tu, że wówczas domem dyrektora był dworek w historycznym parku, gdzie dziś mieści się Dom Dziecka w Przybysławicach, a dyrektorem był Rupert Łopaciński. Ta oszczędna relacja stawia w nienajlepszym świetle gościnność gospodarza, ale czy jest dowodem na brak jego patriotyzmu? Nie. Skądinąd wiemy, że Rupert, rodzony brat Hieronima Łopacińskiego, sto lat temu był inicjatorem powołania towarzystwa i biblioteki, a przekazany przez niego zbiór dokumentów historycznych i księgozbiór brata stały się podwaliną dzisiejszej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Lublinie im. Hieronima Łopacińskiego. Zapewne z jego inicjatywy w pierwszych latach działalności towarzystwa ponad połowa jej funduszy to darowizny lubelskich cukrowni. Inny przejaw postawy patriotycznej Ruperta Łopacińskiego to bezpłatne przekazanie przez niego projektu Szkoły Ziemianek w Nałęczowie (skądinąd znanego architekta Teofila Wiśniowskiego), a także pomoc przy stawianiu tej Szkoły w 1912 roku. Szkoły, która uczyła wiejskie dziewczyny nie tylko gospodarowania, ale właśnie również patriotyzmu. Dodajmy, że żona Łopacińskiego była w zarządzie Szkoły Ziemianek. Właśnie zaangażowanie się Łopacińskich w tę inicjatywę Lubelskiego Koła Ziemianek tłumaczy chłodne przyjęcie Józefa Piłsudskiego w Garbowie. Organizacja ta była powiązana z Narodową Demokracją. A jak wiemy, na początku wojny światowej Roman Dmowski drogę do niepodległej Polski wiązał z walką zbrojną u boku Armii Rosji Carskiej. Jego poglądy podzielała przytłaczająca większość ziemiaństwa Lubelszczyzny.

Przypomnijmy, że syn właściciela Garbowa, Zygmunt Broniewski, w 1914 roku został zmobilizowany do Armii Rosji Carskiej i dopiero po bolszewickim przewrocie we wrześniu 1917 r. wydzielił z pułku polskich żołnierzy i przeszedł z nimi do I Korpusu Polskiego. Później, w roku 1919, na ochotnika zaciągnął się do Wojska Polskiego i brał udział w walkach przeciw bolszewikom w 1920 roku. Wczasach II wojny światowej należał do NSZ, a pod koniec wojny został dowódcą tej organizacji zbrojnej – to on składał raport gen. Andersowi z działalności NSZ w kraju.

Wspomnijmy też córkę właściciela Lesiec, Zofię Trzcińską-Kamińską, która do historii Polski weszła przez to, że w 1915 roku uciekła z domu rodzinnego do Legionów Polskich. Jednak przez okoliczne ziemiaństwo była potępiana – i to nie za to, że do Legionów poszła w przebraniu chłopa, nie za to nawet, że jako młoda mężatka w domu rodzinnym zostawiła roczne dziecko, była potępiana, ponieważ wstąpiła do Legionów Józefa Piłsudskiego.

Takie nastroje panowały wśród ziemiaństwa na Lubelszczyźnie u zarania wielkiej wojny światowej. To ważne, by zrozumieć sens jedynej dużej bitwy w Garbowie w 1915 roku pomiędzy Armiami Austro-Węgier i Rosji Carskiej. Dodajmy – bitwy, która doprowadziła do niemal całkowitego zniszczenia miejscowości, spalenia starego zabytkowego kościoła (Armia Rosji Carskiej) i poważnego uszkodzenia konstrukcji nowego kościoła – oddanego wiernym do użytkowania zaledwie trzy lata wcześniej (Armia Austro-Węgier).

W gminie Garbów od początku lat dziewięćdziesiątych 11 listopada jest obchodzony bardzo uroczyście. To dobry zwyczaj – szczególnie ze względu na kształtowanie postaw patriotycznych naszej młodzieży. W roku ubiegłym po raz pierwszy w III Rzeczypospolitej oddaliśmy hołd poległym, którzy leżą na garbowskim cmentarzu z czasów I wojny światowej, zwanym cmentarzem żołnierzy austriackich. To dobry pomysł – już od ponad dziesięciu lat sugerowałem powrót do tej tradycji wprowadzonej w dwudziestoleciu międzywojennym. Tym bardziej smucą mnie słowa krytyki, które daje się słyszeć z niektórych kręgów – ze zdumieniem i niesmakiem usłyszałem, że nie powinniśmy składać kwiatów na grobach zaborców, lecz Legionistów w Jastkowie. Nie przeczę, że Legionistom Polskim należy się wielki szacunek. Pamiętajmy jednak, że w 1915 roku Legiony były podporządkowane dowództwu austriackiemu i jako takie uczestniczyły w tej samej kampanii przeciw Armii Rosji Carskiej co wojska Armii Austro-Węgierskiej, które walczyły pod Garbowem. Przeglądając listę poległych i pochowanych żołnierzy tej ostatniej armii na garbowskim cmentarzu, trudno nie zauważyć, że ponad 30% nazwisk to polskie nazwiska – Polaków, którzy przecież walczyli o wolną i niepodległą Ojczyznę.

Na tym cmentarzu pochowani zostali też żołnierze Armii Carskiej Rosji, którzy polegli w tej samej bitwie pod Garbowem. Przywoływana już bitwa pod Jastkowem między Legionistami a Rosjanami jest dużo lepiej udokumentowana. Możemy m.in. przeczytać relacje, z których wynika, że wieczorami słychać było polskie pieśni patriotyczne z okopów po obu stronach linii frontu. Zapewne podobnie było w bitwie pod Garbowem, jednak żołnierze Armii Rosji Carskiej już na zawsze pozostaną bezimienni.

Zresztą winni jesteśmy szacunek wszystkim żołnierzom poległym w walkach – nie oni przecież wojny wywoływali. A gdyby kogoś nie przekonywały takie argumenty to przytoczę jeszcze artykuł IX, ustęp 3. Traktatu Pokoju podpisanego w Rydze w 1921 roku: „Obie układające się strony zobowiązują się szanować i odpowiednio utrzymywać […] groby żołnierzy, oficerów i innych wojskowych poległych na polu bitew, a pochowanych na ich terytorium”. (Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą. Ryga 18 marca 1921, pod red. Bronisława Komorowskiego, Warszawa 2006, s. 58).

Na koniec przywołam napis na obelisku, który społeczność Garbowa wystawiła na tym cmentarzu wojennym w 1928 roku: „RYCERZOM CO PADLI W WALCE O WOLNOŚĆ OJCZYZNY W DZIESIĘCIOLECIE NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI”. Faktem jest, że budowa tegoż cmentarza wpisuje się w szeroko zakrojoną akcję o wyraźnie propagandowym zabarwieniu, która miała przyćmić niesmak, jaki pozostawał przecież po przewrocie majowym Józefa Piłsudskiego. Dlatego też wielkim paradoksem jest, że przeciw składaniu kwiatów na tym cmentarzu dziś głośno protestują ci, którzy sami nazywają się kontynuatorami myśli politycznej Marszałka Józefa Piłsudskiego.

dr Robert Wójcik