Archive for March 9, 2013

Poseł Jan Łopata na spektaklu pt. ”Cena” wystawianym na deskach „Teatr Nasz” w Bełżycach

BEŁŻYCE -TEATR NASZ
„C E NA”- 9 marca 2013r.

Page-B.jpg

Bardzo często stawiani jesteśmy przed możliwością, potrzebą a wreszcie przed koniecznością wyboru. Z czego konieczność często zostawia na naszych sumieniach rysy albo sprawia, że wręcz pozostajemy w niezgodzie ze swym sumieniem i trudno potem spojrzeć w lustro. Niejednokrotnie, chcąc pozostać w zgodzie ze swym sumieniem, podejmujemy decyzje słuszne ale bardzo niewygodne dla innych, stąd stajemy się też i niewygodni dla otoczenia, odtrąceni - stawiani poza nawias.
By - nierzadko ze służalczości, wygodnictwa, niedbalstwa, nieuctwa a i kromie tego chciwości, tchórzostwa lub łajdactwa – przypodobać się innym; otoczeniu, partii, modzie itd. podejmujemy wybory w całej rozciągłości złe; krzywdzące innych, utrudniające a wręcz rujnujące im zdrowie a nawet życie.
Są i takie sytuacje, że nie chcąc „świnić własnych sumień”, tchórzymy i uciekamy od wyboru. Ale - gdy mamy przysłowiowy nóż na gardle z widmem śmierci zaglądającym w oczy -
i trzeba wybierać to nie wahamy się pogrążyć drugiego a wręcz wytypować go na śmierć, byle by skórę własną ocalić… A sumienie wówczas chowamy do kieszeni, Boga stawiamy do kąta i żyjemy dalej, żerując na dnie, z tą czarną plamą starając się dalej uładzać swój życiorys…
Zresztą takie postawy niejednokrotnie widzimy w życiu codziennym – i to nie w aż tak ekstremalnych sytuacjach.
„Cena” to spektakl wymagający skupienia, wsłuchania i swego rodzaju współgrania na linii widz – aktor . To spektakl potrzebujący nawet jego współ-przeżycia.
Rzecz, na pierwszy rzut oka, dzieje się w czasie okupacji hitlerowskiej.
Cytując esesmana, to sprawa o „okrucieństwie dawania ludziom wyboru- okrutnego wyboru”.
Powiedziałem, że na pierwszy rzut oka, rzecz dzieje się w czasie II wojny światowej. Na pierwszy rzut oka- bez głębszych przemyśleń- to rzeczywiście tylko t y l k o tamte czasy.
I tak jak np. w „Antygonie” , mimo że napisana setki lat temu odkrywamy nowe treści, znajdujemy analogie do naszych czasów tak i w „Cenie” chyba nie powinniśmy się umiejscawiać ,li tylko, w czasie wojny. A skoro już mowa o Antygonie, to ta, postawiona przed wyborem między prawem boskim a prawem państwa Kreona, wybiera prawo boskie i miłość do brata. Powiedzielibyśmy, że źle na tym wyszła – ale czy na pewno? Przecież to ona przez wieki jest jednym z wzorów bohaterstwa. Nie Kreon.
Bohaterowie „Ceny” także mają stosy dylematów i – jak Państwo zauważycie zależnie od koniunktury, sytuacji, napięcia nerwowego – przyjmują wiele postaw moralnych. Dokonują wyborów . Tak jak my w życiu codziennym.
II wojna światowa wytworzyła w ludziach, oprócz tych środkowych, dwa skrajne typy postaw; z jednej strony postawy bohaterskie i wzniosłe a z drugiej strony postawy nikczemne i podłe. Jak rozmawiam z ludźmi, którzy tamte czasy pamiętają takich zachowań było wiele i to nie tylko gdzieś… w „Cenie” czy innej miejscowości, ale często wokół nas, na sąsiedniej ulicy. To jednak były czasy wojny i różne postawy.
Ale źle by było, gdyby spektakl- choć obsadzony w realiach wojennych - odnosić tylko do tamtych czasów… że to już było. No bo, na pewno nie aż w takim wymiarze, t o dalej jest. „Cena” to wcale nie sztuka o czasach okupacji. Że to o naszych mniej lub bardziej prestiżowych / jeśli by tu słowo prestiż było adekwatne/ rozgrywkach politycznych, partyjnych, gminnych, sąsiedzkich. A więc jest to sprawa o nas. To nasze lustro ukazujące nas samych, potem naszą społeczność – polskość z jej zaszłościami i fermentem.
Słowo „Cena” ma też swoje treści. Z jednej strony „cena” to z włoskiego wieczerza a stąd już tylko krok do Ostatniej Wieczerzy. Tu zaś ja wiedzę trochę analogii ale też wiele niepodobieństw, przeciwstawieństw.
„Cena” to też „wybieranie mniejszego zła” – problem odwieczny, roztrząsany przez różne grupy społeczne, władze państw wielkich i małych i takich ludzi…
„Cena”, to pieniądze, to cena życia ludzkiego, cena naszych powodzeń i niepowodzeń
- to wreszcie cena naszych sumień…

Słowo od Reżysera
Szanowni Widzowie!

Spektakl ten napisałem na podstawie powieści Waldemara Łysiaka pod tym samym tytułem.
Kiedy dwa lata temu komponowałem tekst wiedziałem, że będzie to sztuka odmienna od wielu realizowanych przez nas w ostatnim ćwierćwieczu.
Miałem świadomość, że potrzeba sztukę obsadzić dorosłymi ,wiekowo, aktorami. A takich w naszym teatrze nie było aż tylu – bo trzeba było zebrać kilkunastu samych mężczyzn. Wiedziałem też, że jeżeli tylu się zbierze, to wielu z nich będzie nowych, debiutujących na scenie. Byłem świadom, że będzie to ogrom pracy i mogą się co niektórzy zniechęcić. Byłem więc optymistą ale trochę umiarkowanym. Lecz po kilku tygodniach prób, dopasowań, roszad a i chyba rezygnacji dwóch osób, powstał zespół - zgrana grupa, która podjęła się tego naprawdę trudnego zadania. A powodów trudności było wiele; raz, że to jeden z najdłuższych tekstów jakie Teatr Nasz wystawia; wszystkie dotychczasowe sztuki miały po kilkanaście stron maszynopisu. W tym wypadku, o ile dobrze pamiętam, około trzydziestu…a więc ogromny materiał do opanowania pamięciowego, tym trudniejszego, że na scenie znajduje się niemalże przez cały czas trzynastu ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. A dialogi często nie są powiązane ze sobą a niekiedy powyrywane z kontekstu. To ogromna trudność, tym większa, że niesiona przez ludzi, którzy, jak rzekłem, w większości pierwszy raz mieli styczność ze sceną. To jednak nie wszystko; problem opanowania pamięciowego to jedynie, jak zawsze mówię, pięć procent sztuki. Reszta to, treść zapisana między wierszami; intonacja głosu, dźwięk i cisza, gest i oczywiście niezwykle ważna sprawa - ruch lub wręcz zamierzone sekundy jego braku. To tylko niektóre dodatkowe czynniki składające się na spektakl. Ale to one stanowią pozostałe kilkadziesiąt procent spektaklu.
Z takim wyzwaniem zmierzył się więc Teatr Nasz jesienią 2011 roku, bo właśnie w tym czasie zaczęły się próby „Ceny”. I wówczas, gdy przymierzaliśmy premierę na zimę 2013, pewnie niektórzy byli rozczarowani, że tak długo to będzie trwać. Lecz potem szybko okazało się, że to bardzo mało czasu; nierzadko trudno było zebrać wszystkich razem na próbę; praca, nauka, wyjazdy, ferie, wakacje itd. I prób tych całościowych nie jest tak znowu dużo.
Ale mimo to obserwowałem wielkie zaangażowanie ze strony wszystkich aktorów. To była- i jest nadal- ogromna wola wygospodarowania czasu na próbę, opanowania tekstu, ruchu. To upór, który przekreślił definitywnie moje wszelkie wcześniejsze niepewności. A gdy w dodatku zauważyłem zaangażowanie Panów Aktorów jeśli chodzi o wkład własnej pracy i finansów w organizację strojów i rekwizytów, to zostałem wręcz onieśmielony ich postawą. Za to Im wszystkim tą drogą już serdecznie bardzo dziękuję.
A jestem pewny , że i Państwo odpowiednio to uczynicie - w co wierzę gorąco.
Zapraszam więc w imieniu własnym i Zespołu do Nasz-ego teatru.

A nawiązując do spraw wyboru :
Nie życzę byśmy znaleźli się kiedyś w sytuacji w jakiej są postawieni bohaterowie sztuki. Stanęli oni przed iście diabelskim dylematem, gdzie „każde rozwiązanie jest złe i żadne nie pozostawia sumień w spokoju”.
Życzę zaś, by nigdy nasz los, nie był zależny od wszelkiego tałatajstwa - od ludzi, których nasi wschodni sąsiedzi określają słowem miełocz.
A jeżeli już nasze sprawy mają być w rękach innych i rozwiązywane przez innych, to niech to będą ludzie dobrzy, mądrzy i uczciwi.
Lecz i my sami też…

Józef Kasprzak