Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2007

sejm.jpg

W sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2007. Stanowisko Klubu Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego wobec projektu przedstawił Jan Łopata. Oto treść wypowiedzi:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowna Pani Premier!

W imieniu Klubu Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego mam zaszczyt przedstawić stanowisko wobec projektu ustawy budżetowej na rok 2007.

Najpierw chwila refleksji. Otóż debatujemy nad ustawą budżetową w tym parlamencie, w Sejmie piątej kadencji, po raz wtóry. Rok temu wsłuchiwałem się w głosy, opinie przedstawiane w trakcie debaty, i to zarówno przez przedstawicieli rządu, łącznie z ówczesnym prezesem Rady Ministrów panem Kazimierzem Marcinkiewiczem, jak i przez posłów, przedstawicieli klubów, i wszyscy chórem twierdzili: to jest nie nasz budżet. Budżet był sierotą. Autopoprawka rządu, choć obszerna, nie zmieniła jego zasadniczego charakteru. Ze strony rządu padały jednoznaczne zapewnienia, że już niedługo, że za rok przyszły budżet będzie inny, nowatorski, może nawet w układzie zadaniowym. Do oceny merytorycznej za chwilę wrócę. Chcę tu jeszcze przypomnieć całą grę, batalię - włącznie z orędziem pana prezydenta Rzeczypospolitej - dotyczącą daty wniesienia przez rząd projektu ustawy budżetowej do Sejmu. Wówczas i dzisiaj zadaję sobie pytanie: Czy Polsce było potrzebne to zamieszanie? Czy Polska nie zasługuje na lepsze traktowanie? Wydaje się, że to pytanie jest aktualne - mówię to z całą stanowczością - również dzisiaj, po roku funkcjonowania nowego parlamentu. Przecież zostały zawieszone prace nad ustawami okołobudżetowymi w Komisji Finansów Publicznych. Wprawdzie przegłosowaliśmy ustawę o podatku od osób prawnych, tzw. ustawę CIT - znalazło się w niej kilka zapisów i zmian interesujących z punktu widzenia i podatnika, i budżetu państwa - ale nie ma na dzień dzisiejszy sprawozdania. Nie dokończyliśmy pracy nad zmianami ustawy o podatku od osób fizycznych. Zapewne wiele osób bardzo oczekiwało na zmiany stawek i progów podatkowych, a przyznać musimy, że podstawy do takiego optymizmu mieli, wsłuchiwali się bowiem w programy wyborcze partii i zwycięskie ugrupowanie im to po prostu obiecało. A wszak na najświeższych reklamówkach głosi: ˝My dotrzymujemy słowa˝. (Oklaski) No ja rozumiem, kwestia wiarygodności.

I jeszcze jedna refleksja: mówiłem o tym, że budżet roku 2006 nazywany był sierocym, nikt się nie chciał do niego przyznać. Ale w kontekście zmian na fotelu premiera RP i bodajże 5-krotnej zmiany na fotelu ministra finansów pytanie może być również aktualne dzisiaj.

Pani Premier! Proszę odnieść się również do tej kwestii i proszę nam powiedzieć jeszcze jedno: czy w związku z trwającą niepewnością polityczną rząd zakłada normalną, merytoryczną pracę w komisjach, zakończoną w ustawowym czasie, czy też realizowany będzie wariant prowizorium budżetowego, czy wariant prezydencki? Pytania są ważne i ważne są na nie odpowiedzi.

Wysoka Izbo! Dokonałem przeglądu zmian w budżetach Rzeczypospolitej w latach poprzednich w toku całości prac parlamentarnych i mogę stwierdzić, że łączna suma zmian w stosunku do przedłożeń rządowych zwykle nie przekraczała 1%. Jak przymierzymy tę wartość do temperatury dyskusji, polemik, a wręcz obraźliwych określeń, to dojść musimy do wniosku, że jest to przede wszystkim debata polityczna, aczkolwiek 2 mld zł jest też nie do pogardzenia.

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Z punktu widzenia formalnoprawnego projekt budżetu na rok 2007, jego podstawowe wielkości należy określić jako, niestety, mało wiarygodne, gdyż, po pierwsze, antycypuje on przyszłe i, biorąc pod uwagę zachowanie koalicjantów, tak to określę, niepewne rozwiązania prawne proponowane w ustawie zmieniającej ustawę o finansach publicznych z 30 czerwca 2005 r., nowelizacji, która nie została jeszcze przekazana do parlamentu, o ile wiem, a którą, jak podała prasa i przed chwilą pani premier, dwa dni temu przyjął rząd, a po drugie, uwzględnia zmiany w ustawach podatkowych, które nie zostały jeszcze uchwalone.

Pakiet ustaw podatkowych, m.in. zmiany w Ordynacji podatkowej, regulujące podatki PIT, CIT, VAT, trafił do Sejmu już w czerwcu. Należy domniemywać jednak, biorąc pod uwagę sytuację polityczną, że do końca roku trudno będzie zakończyć proces legislacyjny. Można rzec: niestety. Stwarza to nie tylko utrudnienie dla konstruktorów budżetu państwa z sejmowych komisji, ale powoduje, że rok 2007 to wielka niewiadoma dla konstrukcji budżetów samorządowych, a samorządowcy, niezależnie od terminów wyborów parlamentarnych, już przygotowywać powinni się do tworzenia proporcji swoich budżetów.

Z drugiej strony projekt ustawy budżetowej nie został poprzedzony zapowiadanymi przecież przez PiS reformami, w tym finansów publicznych, uporządkowaniem dziedziny wydatków socjalnych, reformami w pakiecie ˝Taniego państwa˝, budżetu zadaniowego, budżetowego programowania wieloletniego, dostosowanego do programów unijnych, czy też reformami dotyczącymi kosztów pracy.

Ustawa budżetowa musi odpowiadać stanowi prawnemu w momencie jej uchwalania. Sama przecież niczego nie reformuje, ale wraz z innymi odpowiednimi ustawami nie przyczyni się do stabilności finansów publicznych ani długoterminowo, ani w krótkim czasie. Jest co najwyżej projektem budżetu zachowawczego.

Obecny wzrost gospodarczy, który stanowi podstawę konstrukcji projektu budżetu, wynika z cyklu koniunkturalnego, a nie z reform rządu. Jest to więc zarazem budżet ryzykowny, gdyż zakłada stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy w 2007 r., ale przy tym założeniu nie tworzy trwałych podstaw do średniookresowego stabilnego wzrostu gospodarczego w latach następnych. Nie uwzględnia też faktu, że w drugim półroczu 2006 r. gospodarka rozwijała się mniej dynamicznie niż na początku tego roku, co może mieć w konsekwencji złe następstwa na rok następny, na rok 2007. Projekt nie jest też prorozwojowy, nie jest planowaniem oszczędnym, przezornym, gospodarnym. Wbrew zapowiedziom nie zmienia struktury wydatków ani ich nie racjonalizuje. Ale muszę jednak w tym miejscu zaprotestować przeciwko stwierdzeniom, wypowiedziom pana Balcerowicza, który z pewnością myli się, mówiąc, że jest to budżet lekkomyślności i oportunizmu, jak nazwał go profesor i prezes, a przecież nie polityk Balcerowicz. Lekkomyślnością był budżet bodajże na 2000 r. autorstwa prof. Balcerowicza, w którym świadomie zaniżono waloryzację emerytur i rent. Zresztą pan Balcerowicz w swej wypowiedzi na konferencji posunął się do bardziej jeszcze - tu w cudzysłowie - ˝interesującej˝ myśli - otóż powiedział tak - tu cytuję: ˝To jest bardzo niebezpieczne, dlatego że jeżeli wybiera się tych, którzy oszukują, a na dodatek realizują te oszustwa, to kraj cierpi na tym. To nie jest droga do rozwoju, to jest droga do stagnacji˝. To wyznał z całą szczerością pan prezes. Chciałoby się pana prezesa Balcerowicza zapytać - ale oczywiście tradycyjnie nie raczy szef banku centralnego uczestniczyć w tej ważnej debacie - czy doświadczenie jego drogi politycznej, jego słynnych reform upoważnia go do tak odkrywczych stwierdzeń, że można oszukiwać, oby tylko nie realizować. (Oklaski)

Wysoki Sejmie! Spójrzmy na dochody. Wydaje się, że wpływy do budżetu państwa na rok 2007 w projekcie budżetu państwa prognozuje się zbyt optymistycznie. Wynika to z będącej podstawą ich wyliczeń prognozy wzrostu PKB - 4,6% oraz inflacji - 1,9%. Dochody budżetowe mają wzrosnąć w stosunku do 2006 r. o 15,4%, osiągając 226,8 mld zł; dochody podatkowe wzrastają nominalnie o 10,3% więcej niż w 2006 r.

Projekt budżetu na podstawie nieuchwalonego jeszcze prawa przewiduje jednak m.in. włączenie do kategorii dochodów publicznych bezzwrotnych środków otrzymywanych z zagranicy. Powoduje to zwiększenie puli dochodów publicznych o blisko 14,7 mld zł, ale jest to, moim zdaniem, zabieg sztuczny, choć zapewne słuszny, neutralny z punktu widzenia całej gospodarki budżetowej, ale i utrudniający porównanie między budżetami ostatnich lat. Zabieg ten poszerza władzę ministra finansów, gdyż połowa tych środków znajduje się w rezerwach celowych, czyli w jego gestii, a nie została niestety rozdzielona między dysponentów. Powstaje jednak pytanie, czy również o ten przyrost powiększą się środki jednostek samorządowych z subwencji ogólnej, czego należałoby oczekiwać. Na pewno dzięki temu zabiegowi formalnemu ustawa budżetowa nie będzie, jak twierdzi pani premier Gilowska, jakościowo lepsza, co najwyżej jedynie zwiększy się ilościowo strona dochodów.

Optymizm nie opuścił ministra finansów przy planowaniu wpływów podatkowych. Dlaczego wzrost ten wynosi aż 18 mld zł? Dlaczego wzrastają o więcej niż 10% wpływy z PIT-u? Moim zdaniem nie uzasadnia tego dynamika zatrudnienia. A przecież spadek bezrobocia, przedstawiany wielokrotnie jako ogromny sukces, to nie jest to samo co tworzenie nowych miejsc pracy. Warto by sobie odpowiedzieć, ile nowych miejsc pracy powstało. Nie uzasadnia tego również średnia płaca, wzrost emerytur czy rent bądź dynamika dochodów z działalności gospodarczej oraz planowana inflacja, a także wzrost o 15,3% w stosunku do 2006 r. dochodów z CIT-u, choć w 2006 r. będą one aż o 1 mld zł niższe, o 5% niższe w stosunku do planu. Podobnie z VAT-em. Są one w tym roku o 1,8 mld złotych niższe, a na 2007 r. prognozuje się o 11,4 więcej niż w 2006 r. Może oczekuje się w rzeczywistości wyższej inflacji niż planowana.

Prosiłbym panią premier, panią minister o zapewnienie Wysokiej Izby, o zapewnienie naszego klubu, że dane te to nie jest kreatywna księgowość, że to są realne liczby. Trzeba jednak uwzględnić w planie dochodów zwiększony udział jednostek samorządu terytorialnego w PIT, w 2007 r. 51% wpływów z podatków dochodowych PIT i CIT oraz w postaci subwencji i dotacji ma trafić do budżetów jednostek samorządu terytorialnego. Nie ma przecież również w 2007 r., co należało podkreślić, otrzymanych w 2006 r. 2 mld zł z tytułu rekompensaty na poprawę płynności naszego budżetu z Unii Europejskiej.

Optymistycznie także zaplanowano obniżkę aż o 5% kosztów obsługi krajowego długu publicznego, ale podwyżkę aż o 30% obsługi zadłużenia zagranicznego. Tu od razu nasuwa się pytanie: dlaczego zagraniczne instytucje mają tak wiele zarabiać na naszych pożyczkach, skoro są one w kraju tańsze? To jest ważne pytanie, bo wszyscy mamy świadomość, jak wielkim obciążeniem jest dług publiczny, niestety, ciągle narastający. Z przyjętej przez rząd strategii zarządzania długiem na lata 2007-2009 wynika, że zadłużenie państwa na koniec 2007 r. wyniesie 510 200 mln zł, tj. 49,2% PKB, a w 2009 r. - już 645 mld zł, 51% PKB. Koszty obsługi długu, które w 2005 r. wyniosły 25 mld zł, 2,5% PKB, w roku 2006 zamkną się kwotą aż 27,9 mld zł. A za trzy lata - 33,7 mld zł. Ogromne pieniądze.

Omawiając dochody, należy zauważyć pozycję 3 mld zł - dochody z prywatyzacji, oraz dochody z tytułu dywidend, które mają wynieść 4 mld zł. Nasuwa mi się w tym momencie taka refleksja. Wiele miejsca ostatnimi dniami i tygodniami poświęcają media i politycy ocenie ostatnich 17 lat, ocenie funkcjonowania III RP, jak kto woli. Tak na marginesie, najbardziej wojowniczo, najbardziej napastliwie rozmawiają politycy, którzy byli w tym parlamencie od początku przemian. Zmieniali tylko nazwy partii, z których startowali. A może zechcieliby się wspólnie zastanowić, co się stało z majątkiem narodowym, co się stało z pieniędzmi ze sprzedaży majątku? Jaka dziedzina życia społecznego czy też gospodarczego została w Polsce w związku ze zbyciem tego majątku załatwiona, uregulowana? To może jest ważniejsze niż kolejna teczka znaleziona za szafą.

4 mld zł - dochody z dywidend. Oczywiście właściciel, Skarb Państwa powie: to jest nasza firma, nasze przedsiębiorstwo i mamy prawo czerpać zysk i wykorzystywać go według naszego uznania. I to jest oczywiście prawda. Ale prawda jest również taka, co, gdy mówiłem o dochodach z prywatyzacji przed chwilą, można było zauważyć, że czerpiąc bieżące korzyści, zapominamy o przyszłości. Przecież te firmy, przedsiębiorstwa miały również czy mają również swoje plany rozwojowe, plany inwestycyjne. Pieniądze z zysku są im zwyczajnie potrzebne. Mówię to na przykładzie naszej sztandarowej firmy na Lubelszczyźnie, którą pani premier doskonale zna, mianowicie Kopalni Węgla Kamiennego ˝Bogdanka˝. Inwestowanie w drugi szyb wydobywczy, zwiększenie wydobycia i sprzedaży - to więcej miejsc pracy, więcej podatków, w rezultacie większe dochody do budżetu. Dochodzi teraz jeszcze problem nie do końca przemyślanej, moim zdaniem i zdaniem pracowników, konsolidacji. Ale to jest temat jakby na inną okoliczność, choć również, uważam, że wiąże się z budżetem.

Wysoka Izbo! Jeśli chodzi o stronę wydatków, prawie 75% to wydatki zdeterminowane, tzw. sztywne. One, niestety, muszą rosnąć i rosną stale, czego nie jest w stanie od lat wielu zmienić żaden rząd. Wysoki jest jednak również wzrost wydatków elastycznych.

Wysoki Sejmie! Odniosę się przez chwilę do wydatków resortu rolnictwa. Prawie 10,2 mld zł zapisane na rok 2007, ale w tym 8,2 mld zł to środki unijne i krajowe, przeznaczone na współfinansowanie programów unijnych. W związku z inną konstrukcją budżetu, jak mówiłem, z włączeniem środków Unii Europejskiej jest pewna trudność porównawcza. Ale przyjrzyjmy się niektórym pozycjom. 650 mln zł zapisano na 2007 r. na zwrot części akcyzy za olej napędowy. Czyli tyle, ile w 2006 r. A zapowiedzi rządu, zapowiedzi w szczególności pana premiera Leppera były, jak pamiętamy, inne. Oczywiście krytycy powiedzą, że wykorzystanie tych kwot w 2006 r. będzie czy jest już, bo wiemy jakie, minimalne, to po co więcej na rok przyszły?

I tu chciałbym skierować pytanie do pana przewodniczącego Leppera: Czy nie lepiej byłoby uczciwie popracować w resorcie, zamiast zajmować się wszystkim? - i górnictwem, i sportowcami. Kto zajmuje się wszystkim, tak naprawdę nie zajmuje się niczym. (Oklaski) I dzisiaj nienaturalnie brzmią buńczuczne zapowiedzi o walce o niezbędne, większe, pieniądze, skoro te zapisane nie zostały rolnikom oddane.

Spójrzmy na budżet innej ważnej instytucji - Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Okazuje się, że na działalność statutową przeznaczane jest tylko 1290 mln zł wobec 1486 mln zł w 2006 r. O 200 mln zł mniej. To zastanówmy się: czy zmniejsza się ilość zadań, czy może będzie redukcja zatrudnienia? To jest przecież instytucja bardzo ważna w systemie zmian polskiego rolnictwa. Nie podobna zrozumieć takiego podejścia budżetowego.

Również zapowiadana kwota 300-500 mln zł na ubezpieczenia upraw rolnych nie znajduje potwierdzenia w budżecie. Z informacji, jakie posiadam, wynika, że resort rolnictwa dopiero przygotowuje nowelizację ustawy o ubezpieczeniach w rolnictwie. Zakłada ona, że ubezpieczenia te będą obowiązkowe dopiero w 2008 r. To jakby standard w realizacji różnych zapowiedzi.

Wysoka Izbo! Wzrasta udział wydatków budżetu państwa w PKB z 21,8% do 23,4%, a w warunkach porównywalnych do 22,1%. Wzrastają bezwzględnie wydatki w stosunku do poprzedniego roku o 31 mld zł. Wydatki miała zracjonalizować reforma budżetu. Miała ona zwiększyć efektywność procesów wydatkowania w sektorze publicznym, jawność i przejrzystość procedur budżetowych, umożliwić metody pomiaru tej efektywności oraz porównywanie rezultatów, a także wzmocnić kontrolę wydatków publicznych i procedur zarządzania środkami publicznymi. Proponowano mniej sztywne metody zarządzania niż tradycyjne, budżetowe. Niestety, zamiast normatywnych regulacji mamy jedynie hasła ogólne: jawność, przejrzystość, konsolidacja.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Z uwagą wsłuchiwałem się w głosy państwa posłów zarówno z opozycji, jak i koalicji, choć dzisiaj interesujące jest pytanie, kto jest w koalicji, a kto w opozycji. Niemniej myślę, że nie jest tak źle, tak tragicznie, jak głosi opozycja. Niestety, nie jest tak idealnie też, jak przedstawiają posłowie Prawa i Sprawiedliwości.

Chciałbym więc zakończyć to swoje wystąpienie - wystąpienie wygłoszone w imieniu klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego - stwierdzeniem, że Polska nie musi być ani radykalna, ani liberalna, może i powinna być normalna. Powtarzam, Polska nie musi być ani liberalna, ani radykalna, może i powinna być normalna.

(Poseł Małgorzata Sadurska: Czas!)

W obszarze budżetu również. Deklaruję również wolę pracy w imieniu klubu w komisjach nad budżetem. Dziękuję bardzo. (Oklaski)